piątek, 28 września 2012

Muzyka

Kochane,

tu macie coś, co moze Wam się przydać przy eksperymencie, o kórym pisałam w poprzednim poście ;)

David Rose - The Stripper

lub coś równie elektryzującego

Christina Aguilera - Nasty Naught Boy

miłego seksownego kołysania Nasty Naught GIRLS! ;)

Pytanie

Kochane, dziś dostałam komentarz od jednej z Was o tej treści:

"Lilly diVine, śledzę Twojego bloga i zastanawiam się nad swoją kobiecością, gdzieś ją chyba zatraciłam w wirze codziennych obowiązków i braku czasu,żeby o siebie zadbać. Czy czerwona szminka, sznur pereł i pończochy mogą to w jakikolwiek sposób zmienić ?
Co mogę zrobić,żeby znowu poczuć się piękną kobietą ?"


i choć odpisałam Anonimowej Kobiecie, to czuję, że odpowiedź była zbyt krótka i chciałabym ją uzupełnić. Mam nadzieję Kochana Anonimowa Kobieto, że to też przeczytasz :) a że rozwinięcie zainteresuje też i resztę z Was :)

Odnoszę wrażenie, że w dobie dzisiejszego pośpiechu i gonienia za wszystkim a w sumie za życiem, którego i tak nie mamy kiedy przeżyć, my Kobiety bardzo często zatracamy same siebie.Nie będę tu (przynajmniej dziś ;) wchodziła w dywagacje ideologiczne o feministkach i ich przekonaniach, bo nie o to tu chodzi. Zmęczone dniem codziennym marzymy tylko o tym, by założyć najszersze z naszej szafy spodnie i sweter i mieć wszystko w nosie. Często nie mamy czasu choćby umalować się do pracy. I tu mówię stanowcze nie! Kiedyś sama podchodziłam do tych kwestii jak do przykrego obowiązku, ale przestawiłam w sobie myślenie, że to ma być dla mnie, nie dla innych. Że to ja mam się dobrze ze sobą czuć. Nadal mam dni, kiedy dopada mnie chandra, ale wtedy trzeba zrobić ten pierwszy krok codziennego rytuału a potem już samo idzie - nałożysz podkład, to i umalujesz oczy, a jak umalujesz rzęsy to i nałożysz róż na policzki. Z tak pięknym makijażem, jak zajrzysz do szafy, to wybierzesz ubranie, które będzie podkreślało Twoje walory. Bo jak się czuć kobieco, jak ubieramy się w ciuchy, po których często można nas pomylić z mężczyzną. Jak czuć się kobieco, kiedy zamiast założyć butów nawet na malutkim niziutkim obcasie, zakładamy stare trampki albo ciężkie "wojskowe" buty - byleby było "wygodnie".

Czasem wystarczy założyć seksowną koronkową bieliznę, a nie stare barchany, aby poczuć się seksowną ;) a potem, krok za krokiem, dodawać kolejne małe rzeczy do naszego codziennego stroju. Zamiast spodni założyć sukienkę lub spódnicę. Zamiast luźnej koszulki, która deformuje i zasłania nasze atrybuty, założyć coś co podkreśla np. nasz dekolt. No i siła tkwi w dodatkach :) Założyć ładne kolczyki lub zawiesić perły na swej szyi - i od razu bije od nas kobiecością! :)

Droga Anonimowa - mam dla Ciebie pewien eksperyment, który czasem i sama stosuje - oczywiście zrobisz go, jeśli będziesz chciała :) Proponuję byś po powrocie do domu, wieczorem, założyła czarną lub czerwoną bieliznę - najseksowniejszą jaka masz w szufladzie ;) Dodała do tego pończochy, perły, założyła but na obcasie, ułożyła jakoś fajnie włosy (oczywiście nie mam na myśli godzinnego modelowania - po prostu coś ad hoc ;), umalowała mocniej oczy i usta, włączyła muzykę (najlepiej coś o lekkim erotycznym zabarwieniu), stanęła przed lustrem i... pobawiła się w swoim towarzystwie :) Rób co chcesz - tańcz, śpiewaj, rób uwodzicielskie miny. Nawet nie wiesz jak bardzo otwiera to Ciebie na swoją kobiecość. A jeśli masz mężczyznę, którego kochasz to tak go przywitaj - jestem pewna, że oszaleje z zachwytu! :)

Wszystko jest w naszych głowach i to tam trzeba przełamywać bariery, jakie nas trzymają :)

Jestem pewna, że uda Ci się na nowo odkryć swoją kobiecość i to już wkrótce! :)


 

Under Construction

Dzień dobry Kochane!



wybaczcie mi proszę te notoryczne zmiany, ale wynikają one z faktu, że jeszcze nie do końca potrafię obsługiwać się tym blogowym ustrojstwem. Ponadto jest kilka funkcji, które są tu całkowicie niezbędne, a jak sądzę nie działają w wersji dynamicznej. Zapytacie co to takiego, a ja Wam odpowiem - to odnośniki do stron poświęconych modzie pin-up, burlesce czy tez do blogów poświęconych tej tematyce. Jak zapewne widzicie, po prawej stronie bloga pojawiły się odnośniki do sklepu z sukienkami szytymi na miarę przez Lady Carottę

http://ladycarotta.pl/

oraz link do sklepu Grety z bielizną w sam raz dla królowej burleski :)

http://gretavintagestore.com.pl/

Koniecznie tam zajrzyjcie! :)
 

środa, 26 września 2012

Ach te komentarze ;)

Moje Drogie Kobitki,

jeśli tylko macie taką ochotę to śmiało komentujcie wpisy :) Piszcie w nich co tylko dusza zapragnie - co np. chciałybyście aby się tu pojawiło, albo jak oceniacie moje dotychczasowe posty :)
Będę Wam ogromnie wdzięczna czy to za krytyczne opinie czy za pozytywne :)

Buziaki!

wtorek, 25 września 2012

Pretty Things by Liz Goldwyn



Komiks, około 1950 roku


  Gussie Gross zdejmuje miarę z tancerki


kostium zaprojektowany przez Gussie Gross


formularz z Rex-Costume's dotyczący wymiarów tancerki 


Widoczna na zdjęciu Rusty Lane, a na fotografii dedykacja dla projektantki Gussie Gross


Burlesque chorus girl production numbers


 Betty Rowland


Lois de Fee


Zorita


Ponownie Zorita

poniedziałek, 24 września 2012

Pralka - wersja finalna

Wiem, wiem - zdjęcie miało się pojawić wczoraj :) Niestety, ale jeszcze wczoraj moja Druga Połówka postanowił ulepszyć i tak piękną już pralkę. Jak dla mnie wygląda jak wyrwana prosto z lat 50-tych, ale co ja tam się znam! Mój brat wieczorem mnie odwiedził i stwierdził z niepokojem, że wygląda nieco "barbiowo"... :) Jak to?! - ja się pytam jak to?! Żeby jeszcze była różowa - to bym się nie kłóciła, ale kiedy ona jest niebieściutka :) Jakby wyjechała prosto z fabryki ;)

Oto ona:
w wersji retro

a to wersja 'normal'

W każdym razie cieszę się, że nadaliśmy jej wspólnymi siłami nowego życia. Może nie jest nowa i niestety nie jest energooszczędna ;) ale jest tak pozytywna w swoich kolorach, że jak wchodzi się do kuchni (tak, tak - mam pralkę w kuchni ;), to od razu człowieka napawa chęć do gotowania, pieczenia no a przede wszystkim prania :)

Jeszcze została tylko kuchenka. Kto wie - może uda się ją zrobić przy nadchodzącym weekendzie? Bo teraz biedna została taka osamotniona, nieodnowiona.



Tak - to jest bardzo dobry plan! W piątek papier ścierny w dłoń i do roboty!

Nic dodać...

                                                                                                     ... nic ująć :)

                                   Niech na waszych twarzach Dziewczęta zagości uśmiech!

Leniuchowanie...



Dziś, choć jestem pierwszy dzień w pracy po urlopie, to czuję nadal ogromną chęć leniuchowania. Niestety nie miałam możliwości wyjazdu - jak to powiedziała znajoma "plan oszczędnościowy" wygrał :) Jednak chętnie, oj jak chętnie, pogrzałabym się jak dziewczyny na górze w słoneczku i ciepełku.

Skoro jednak nie mogłam nigdzie jechać, to pozostała mi niemniej przyjemna czynność - czytanie. Właśnie jestem w trakcie świetnej książki - na razie trudno powiedzieć, abym ją czytała, bo zdjęcia mnie tak urzekły, że póki co chłonę piękno gwiazd burleski lat 30-tych :) a to wszystko dzięki książce Liz Goldwyn "Pretty Things".

Życiowa fascynacja  niepowtarzalnym urokiem klasycznej burleski zainspirowała Liz Goldwyn do spędzenia ostatnich ośmiu lat m.in. na przeprowadzaniu wywiadów i na tworzeniu bliskich relacji z ostatniego pokolenia wielkich amerykańskich królowych burleski. Autorka zaprasza nas, aby cofnąć się do czasów, kiedy figura klepsydry była w modzie i striptiz był prawdziwą formą sztuki.

sobota, 22 września 2012

Renowacja - kontynuacja :)



w sumie to prace dobiegły już końca, ale jak to zwykle bywa brakuje kilku detali :) tak więc jutro na pewno już wrzucę zdjęcia odnowionej pralki.

Przy okazji dodam, że doszłam do wniosku, że skoro (choć przy ogromnym wysiłku nie tylko moim ;) tak zgrabnie poszło z pralką, to równie dobrze pójdzie mi z kuchenką :)

piątek, 21 września 2012

Renowacja

Dziś postanowiłam odnowić starą pralkę, która należała jeszcze do mojej babci. Kiedy zakończę prace nad nią, podzielę się z Wami jej efektami :) a tymczasem wersja "before" ;)


czwartek, 20 września 2012

Tough Lover

Witam wszystkich  przy mojej drugiej odsłonie :)

(przy drugim wpisie mogą być już Was miliony ;)

Czy w pierwszym poście w ogóle się Wam przedstawiłam? Obawiam  się, że nie i chciałabym w tym miejscu nadrobić to, jakże hańbiące dla mnie, niedociągnięcie.

Na potrzeby bloga i nie tylko (jak się niedługo dowiecie ;) przybrałam swoistego pin-upowo burleskowego pseudonimu. A przynajmniej taką mam nadzieję ;)

Mesdames et Messieurs, Ladies and Gentlemen
                                           The One and Only...
                                                                Lovely Lilly diVine!        

.. tu światło pada na mnie, a ja ubrana w kostium z pereł, delikatnie się Wam kłaniam i puszczam do was zalotne oczko. Jest to okazja by oficjalnie zaprosić Was na podróż ze mną w świat burleski, lat 50-tych i świata vintage - a co za tym idzie do zapoznania Was ze mną :)



Ale dość tego! Przejdźmy już do sedna dzisiejszego bloga, choć może moje sedno jeszcze ulegnie zmianie w trakcie pisania ;)
Tym razem się nieco wycwaniłam i nie publikować od razu tego co napiszę a zastosować małą autocenzurę :) Ale! Tylko i wyłącznie ze względu na ewentualne wpadki ortograficzne, albo na moje chaotyczne bohomazy. Bohomazy muszą być zdecydowanie mniej chaotyczne ;)

Zastanawiałam się czy wiecie, a tym samym czy ja Wam zdradziłam, o czym będzie ten blog. Po długich rozmyślaniach, zanim jeszcze założyłam tu swoje konto, podjęłam decyzję o tym, że to miejsce będzie miejscem, gdzie będę mogła przede wszystkich (na miarę moich skromnych możliwości) zapoznać Was ze światem retro. Będę przybliżała Wam dobre książki oraz w miarę możliwości również ubrania, akcesoria i wszystko, wszystko, wszystko co tylko wpadnie mi w ręce! :) 

Na koniec chciałam jeszcze dodać, że oprócz wszelkich dóbr - tych duchowym i materialnych ;) - miejsce to będzie również pewną formą pamiętnika. Niedługo zacznie się coś, na co długo czekałam, tak więc nie omieszkam się z Wami tym podzielić! :)

A bientot Mes Amis!

środa, 19 września 2012

Welcome to...

Hmmm... jakby tu zacząć... Nie będę Was oszukiwała - piszę bloga po raz pierwszy i zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać :) 

To może zacznę od początku. Co Wy na to? ;) tak - myślę, że to odpowiedni krok ;)

Przez długi czas - naprawdę długi, bo mam aż 26 lat ("aż" w sensie poszukiwań :) - zastanawiałam się w jakim klimacie najlepiej się czuję. Przez moją głowę przelatywały myśli i pomysły jak: metal? nie - zdecydowanie nie. Rock - trochę tak, ale tylko w skrajnych sytuacjach ;) no to może hip hop/rap? nie, nie i jeszcze raz nie!!! 
No to co? co jest tą atmosferą, która kręci mnie najbardziej? Już to wiem :) połączenie dobrego ze złym. Szczypta tego, trochę tamtego. Za chwilę Wam powiem co to jest (choć na pewno już się domyśliliście :), ale może trochę charakterystyki własnej :)

Co może odpowiadać kobiecie, która za dnia jest miła, sympatyczna, uczynna (choć nie zawsze ;) a nocą drapieżna i nieoswojona? Co może się podobać trochę świętej, trochę diablicy? Takiemu aniołkowi z diabelskim uśmieszkiem :) 

Już Wam odpowiadam - to Burleska i Pin Up :) 

Te dwie rzeczy odpowiadają mi całkowicie wraz z osadzeniem czasowym - jest to mój nurt i ubioru i stylu, jak również zbliżona mentalność. Ale chwila, jak mogę to wiedzieć, skoro wtedy nie żyłam? Odpowiadam - bazuję na literaturze (którą też nota bene bardzo kocham) i całej reszcie :) A co jest całą resztą? Głównie muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka... Ach...

Zakończę ten chaotyczny początkowo blogowy wywód nieco przewrotnie, bo fragmentem piosenki, która non stop ostatnio za mną chodzi.

They all say “Darling, what did you do for those pearls?”
What?! I am a good girl


Do przeczytania już niedługo!