wtorek, 28 maja 2013

Lilly się odsłania~!

Kochani,

jak zasugerowaliście, tak czynię ;) Poniżej kilka zdjęć zrobionych Zorką Pięć ;) 

Mam nadzieję, że zarówno te szalone dwa zdjęcia jak i sama ja przypadniemy Wam do gustu :)

Miłego oglądania,
Lilly




zdjęcia wykonane przez Moją Nieocenioną Mamę
fryzura: Marta Wojtkowiak
makijaż: wykonany samodzielnie ;)
sukienka: Orsay
buty: H&M


piątek, 24 maja 2013

Szafa grająca

Kochani,

w związku ze wstawieniem po prawej stronie szafy grającej, chciałabym przeprowadzić wśród Was małą ankietę :) 



Czy podobają się Wam utwory zamieszczone w naszej szafie? A może chcielibyście dodać jakieś piosenki, albo którąś usunąć? :) Każda sugestia jest na wagę złota, bo to Wam ma się przyjemnie słuchać, kiedy cofamy się w czasie :)

Całuję,
Lilly

środa, 22 maja 2013

Pin Up Your Style~!

Kochane,

już niedługo odbędzie się organizowana przez Retro Chick Chic impreza, na której to będziecie mogły przymierzyć, dotknąć ubrania i nie tylko w stylistyce retro! :) Z resztą nie mnie mówić o spotkaniu - głos oddaje Retro Chick Chic :)




Podobają ci się ubrania w stylu lat 50. ale nie wiesz jak byś w nich wyglądała?
Stylistyka pin up do ciebie trafia, ale nie wiesz gdzie znaleźć takie ubrania?
Chciałabyś nosić pończochy, ale nie wiesz jaki pas wybrać?
A może znalazłaś już co nieco w internecie, ale nie chcesz kupować bez przymierzania?

Wiele razy pytałyście mnie o ubrania, które noszę, a po informacji, że kupuję je w sieci, mówiłyście, że niekoniecznie odpowiada wam kupowanie w ten sposób. Nie wiadomo jaki rozmiar, jak się będzie wyglądało w danym modelu itd. A więc, moje drogie, specjalnie dla was (nie, nie zostanę sprzedawcą jak dorosnę) zapraszam na Pin up your style.

Będzie okazja do poprzymierzania, dotknięcia, sprawdzenia co to za materiał, jaki rozmiar na Was pasuje, a jeśli się zdecydujecie, to do zakupu na przyjemnych warunkach.

Dostępnych będzie sporo modeli sukienek, spódnic, płaszczy, halek i pasów do pończoch, w różnych rozmiarach tak, żeby w sumie wyszła z tego pełna rozmiarówka. Dodatkowo będą dostępne do mierzenia moje własne sukienki (rozmiar 40) i halka 60 cm, które już w Brit Style kupiłam, pokażę Wam też moje pasy (rozmiar L) od Grety. Odpowiem na wszystkie pytania, jeśli tylko będę umiała.

A żeby było jeszcze fajniej, jeśli (tylko dla chętnych :) ) zdecydujecie się na zakup, to zrobimy wspólne zamówienie, które przyjdzie do mnie i nie będzie żadnych kosztów dostawy. Wszystko z 10 % rabatu, darmową wysyłkę i bezproblemową możliwość zwrotu lub wymiany.

Na dodatek, od godz. 15.30 będzie z nami Nina Holy, która pomoże nam w wyborze i podpowie najciekawsze stylizacje, a wszystko to podeprze również swoimi rzeczami od Grety!

Na 100% będziecie mogli obejrzeć i przymierzyć ubrania ze sklepów
Brit Style, Greta Vintage Store oraz Masha Szyje. A może ktoś jeszcze zechce dołączyć? :)

Mamy do dyspozycji również kuchnię, w której będzie można po przymiarkach usiąść, napić się kawy, przekąsić kawałek ciasta (przynoście też coś ze sobą!), podpytać o opinię, czy zwyczajnie pogadać z innymi miłośnikami stylu.

Wszystko odbędzie się w studiu Dobry Pilates, ul. Ksawerów 30 m 79 (8 piętro) w Warszawie, które mieści się pięć minut od stacji metra Wierzbno. Przy okazji serdecznie polecam, sama tam chodzę na pilatesa :)

Zapraszam!

Tak więc bilety autobusowe lub kluczyki od samochodu w dłoń i na Ksawerów!


Całuję,
Lilly

wtorek, 21 maja 2013

Zdjęcia

Kochani,

podczas gdy kolejna aczkolwiek ostatnia część "Polskiego Retro" się tworzy chciałabym uzyskać Waszą radę w jednej kwestii :) Nie jest to w prawdzie problem życia i śmierci, ale warto zasięgnąć opinii Fachowców przez duże F :)

Otóż kiedy zakładałam tego bloga, nie robiłam tego aby wstawiać tu swoje zdjęcia, lecz aby pisać o tematyce jaka Was i mnie fascynuje ;) ale ostatnio doszłam do wniosku, że może fajnie byłoby wrzucić co jakiś czas kilka fotek autorki bloga.

Co sądzicie na ten temat? Czy macie ochotę zobaczyć Lilly? ;)

Jaka odpowiedź by nie była - ja się nie obrażę ;)

PS - będę wdzięczna za wylewne komentarze :)

Całuski i buziaczki ;)
Lilly

poniedziałek, 20 maja 2013

Jeśli retro, to czy tylko zagraniczne? - część druga

Moi Kochani,  

jak obiecałam tak zrobiłam. Witam Was serdecznie przy drugiej odsłonie postu z cyklu "Jeśli retro..., czyli teraz Polska" :) Dziś na tapecie lata 50-te i to jak muzyka brzmiała i kształtowała się w tym trudnym, bo powojennym, okresie dla Polski i Polaków. Nie ma się co oszukiwać - Warszawa po praktycznie całkowitym zrównaniu z ziemią stawała powoli na nogi. W pełni historycznie odbudowywano Stare i Nowe Miasto, Trakt Królewski i jego okolice oraz większość pojedynczych budynków, lecz w pozostałych wypadkach budowano w duchu modernizmu i socrealizmu. Cała Polska z resztą wstawała z kolan i starała się odbudować swoje życie na nowo. Dlatego też okres lat 50-tych to trud i znój, praca dla ogółu, w którym trudno było o rozrywkę. Jednak w każdym czasie znajdzie się miejsce dla wspaniałych artystów, którzy swą twórczością ubarwiali szare życie naszych dziadków czy rodziców.

Oto Wielka Piątka lat 50-tych! :)

Choć występował jeszcze przed wojną, postanowiłam, że przedstawię go Wam właśnie w tym wpisie. Moim drodzy - nieśmiertelny Mieczysław Fogg.

Właściwie nazywał się Mieczysław Fogiel i pochodził z Warszawy. Jak już wspominałam, jego kariera rozpoczęła się w okresie międzywojennym, ale trwała nieprzerwanie przez kilka dziesięcioleci!

Fogg w 1922 roku śpiewał w chórze w kościele Świętej Anny, gdzie podczas próby dostrzegł go Ludwik Sempoliński i skierował na naukę śpiewu do profesora Jana Łysakowskiego. W 1926 roku przyjął pseudonim artystyczny "Fogg" i rozpoczął pracę zarobkową chałturząc na ślubach i pogrzebach.

Swój debiut jako piosenkarza miał w chórze Dana, z którym to w późniejszych latach koncertował za granicą, m.in. w Estonii, Niemczech czy w Stanach Zjednoczonych. Dopiero po odejściu z Chóru zadebiutował jako solista i zwyciężył w ogólnopolskim plebiscycie Słuchaczy Polskiego Radia.


Po wojnie prowadził przy ulicy Marszałkowskiej 119 własna kawiarnię artystyczną "Cafe Fogg" oraz"Fogg Record", jednak obie te firmy zostały znacjonalizowane i wkrótce zakończyły swa działalność.
kierował wytwórnią płyt gramofonowych

O 1946 roku Mieczysław Fogg występował z własnymi recitalami i w programach estradowych. W 1958 roku ponownie zwyciężył w plebiscycie Polskiego Radia na najpopularniejszego piosenkarza roku.

Ciekawostka: Po śmierci Maurice'a Chevalier'a w 1972 roku, Mieczysław Fogg był najstarszym występującym piosenkarzem świata - miał wtedy 71 lat.

Jego kariera trwała ponad 60 lat i wystąpił na blisko szesnastu tysiącach koncertach.

W 2008 roku z inicjatywy wnuka Fogga - Michała - powstała kompilacja z nowymi aranżacjami jego piosenek. Płyta "Cafe Fogg" odniosła sukces, w związku z czym rok później wydano jej kontynuację.



***



Następną osobistością, o której trzeba napisać jest - jak o nim mówiono "najbardziej warszawski polski pieśniarz i pisarz", "bard z Czerniakowa". Czy te słowa wstępu coś Wam mówią? Jeśli tak to cudowanie, jeśli nie - już nadrabiamy! Panie i Panowie -  Stanisław Grzesiuk!

Mam do niego ogromna sympatię, może dlatego, że oboje jesteśmy Warszawiakami, a może dlatego, że jego twórczość (czy to śpiew, czy pisarstwo) było po prostu autentyczne.

Grzesiuk to autor autobiograficznej trylogii literackiej, która przyniosła mu ogromną popularność - to "Boso, ale w ostrogach" o życiu w międzywojennej Warszawie na Czerniakowie (pozycja obowiązkowa dla każdego kto kocha stolicę ;), "Pięć lat kacetu" o jego przejściach w obozach koncentracyjnych oraz "Na marginesie życia", gdzie opisuje swoje zmagania z gruźlicą (wbrew pozorom chorych na tę chorobę było wówczas bardzo dużo). Przede wszystkim Stanisław Grzesiuk był popularyzatorem przedwojennego folkloru stolicy i gwary warszawskiej. Grał na bandżoli i mandolinie, a najpopularniejsze piosenki w jego wykonaniu to "Siekiera, motyka", "Bujaj się Fela", "U Cioci na imieninach", ale moją ukochaną i równocześnie bardzo znaną jest "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka".

Cechowała go ogromna miłość do stolicy. Zaraz po wyzwoleniu Mauthausen przez armie amerykańską, Grzesiuk praktycznie natychmiast wrócił do Warszawy.

Jeszcze większą popularność przyniosły mu nagrania radiowe i telewizyjne, w których to wygłaszał z charakterystycznym akcentem barwne gawędy o życiu w przedwojennej Warszawie. Przeplatał to własnymi interpretacjami piosenek śpiewanych zarówno przed wojną, jak i podczas okupacji. Stanisław Grzesiuk ujął słuchaczy nie tylko wykonaniem utworów, lecz bijącą z nich prawdziwością.

Niestety jego walka z gruźlicą została przegrana i zmarł na nią w wieku zaledwie 44 lat. Jednak na szczęście jego twórczość powróciła i to w bardzo różnych interpretacjach. W latach 80-tych Operetka Warszawska wystawiła musicalową adaptację książki Grzesiuka "Boso, ale w ostrogach", a dekadę później założony przez Muńka Staszczyka zespół Szwagierkolaska odniósł ogromny sukces. W ostatnim czasie prawdziwa furorę zrobił Projekt Warszawiak, który zaprezentował swoją wersję utworu "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka".

Stanisław Grzesiuk i jego twórczość na powrót stała się symbolem warszawskiego folkloru. Nowe życie znalazły tez jego oryginalne wykonania, jak wielokrotnie wspominane już "Nie masz cwaniaka...", które można usłyszeć na stadionie Polonii po każdym wygranym meczu.

 "Możesz mnie chamem zwać, możesz mi w mordę dać
Lecz od stolicy wont, bo krew się będzie lać
Wiec znakiem tego, nie bądź lebiegą
Przyhamuj buzię i nie gadaj więcej nic"

fragment piosenki "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka"

                              
***


Kolejna na naszej liście najpopularniejszych muzyków jest Maria Koterbska zwana "dama polskiej piosenki" i "piosenkarką wesołą jak swing". Sama Koterbska mówiła w jednym z wywiadów "Swing był moim życiem, a Ella Fitzgerald i Frank Sinatra - chlebem powszednim".

Piosenkarka choć karierę zaczynała po wojnie, to tak na prawdę największą popularność zdobyła w latach 50-tych. Zadebiutowała w sylwestrowy wieczór a potem jej kariera zaczęła nabierać tempa. Podczas tej dekady stale bywała w bardzo popularnej audycji katowickiego radia "Melodie Świata", w którym to stałym punktem były piosenki w jej wykonaniu.

Tak o Marii Koterbskiej mówił Wojciech Młynarski - "Maria Koterbska to był dla mojego pokolenia głos, który rozjaśniał straszną nudę i szarość czasów socrealizmu. Była pierwszą polska piosenkarką swingującą po polsku. Śpiewała bardzo nowocześnie, po amerykańsku".

Była przez dwa sezony związana z Teatrem Satyryków w Krakowie, a okres ten, jako dla artystki, był dla niej bardzo znaczący. Przyczynił się on do zmiany repertuaru jazzu na piosenkę aktorską.

Brała udział w rozmaitych imprezach estradowych w kraju i za granicą. Śpiewała w programach "Podwieczorek przy mikrofonie", "Zgaduj zgadula" i wielu innych cyklicznych audycjach.

Teksty do piosenek pisali dla Koterbksiej m.in. Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka czy wspomniany wcześniej Wojciech Młynarski.





***

Oto Marta Mirska - królowa polskiej piosenki lat 40-stych i 50-tych. Jest to pierwszorzędna postać w historii polskiej muzyki rozrywkowej, bowiem położyła ona kamień milowy i przetarła szlaki dla kolejnych pokoleń rodzimych artystów. Była dla nich niedoścignionym wzorem, który niestety odszedł z tego świata w zapomnieniu...

Marta Mirska już w czasie powojennym nagrywała wiele piosenek dla Wytwórni MEWA, najczęściej z akompaniamentem Orkiestry Braci Łopatowskich - tam też poznała swojego męża. Właśnie... Co do stanu cywilnego Marty Mirskiej, to według jej relacji byłby to już jej drugi mąż. Dlaczego tylko według jej relacji? Już przybliżam Wam historię. Otóż w 1939 roku miała wziąć cichy ślub z poznanym kilka lat wcześniej oficerem marynarki handlowej - Janem Zieleniewskim. Ona sama opisywała to jako miłość od pierwszego wejrzenia. Państwo młodzi planowali prawdziwy ślub zaraz po powrocie Zieleniewskiego z ćwiczeń wojskowych, lecz wojna pokrzyżowała ich plany, a sam pan młody zginął w pierwszych dniach kampanii wrześniowej.

Piosenkarka do końca swego życia wspominała swoją wielką miłość a nawet często podpisywała swoje listy aż trzema nazwiskami - swoim, Zieleniewskiego i drugiego męża - Reinigera.

Artystka była pierwszą wykonawczynią przeboju "Pierwszy siwy włos", jednak według Mieczysława Fogga, który wykonywał go jako drugi, to dzięki niemu piosenka ta zyskała tak ogromna popularność. Podczas premiery utworu Mirska bisowała aż 14 razy. Później, gdy wykonanie Fogga zyskało popularność, opowiadano jakoby w pewnej restauracji, podczas zakrapianej kolacji, Marta Mirska (a była ponoć osobą dość porywczą) miała rzucić się na Fogga z nożem w ręku, przewracając wszystko co było w jej zasięgu i krzycząc "Ty ...(tu padały niecenzuralne sformułowania) ukradłeś mi piosenkę!".

Innym popularnym wykonywanym przez nią utworem była "Zakochana Radiostacja" czy "C'est si bon".




***

Ostatnią w tym wpisie gwiazdą lat 50-tych jest Rena Rolska. Urodzona w Warszawie w 1932 roku od dziecka uwielbiała muzykę - uczyła się gry na fortepianie i śpiewała. W latach 50-tych rozpoczęła swoją karierę w chórze Polskiego Radia, a już w 1959 roku została solistką orkiestry tanecznej Jana Cajmera. W tym samym roku nagrała wielki przebój "Nie oczekuję dziś nikogo", który przyniósł jej bardzo dużą popularność.

W 1965 roku Rena Rolska po raz drugi wyszła za mąż za aktora i reżysera Mariana Jonkajtysa. Niestety w 1981 roku stracił on stanowisko dyrektora w Teatrze Rampa, a piosenkarka okazała wtedy niesamowitą z nim solidarność i zaprzestała śpiewania. Od tego właśnie czasu Rena Rolska poświęciła się życiu rodzinnemu i nie powróciła już do śpiewania.




*****

Część druga dobiegła końca i mam nadzieję, że była równie ciekawa co pierwsza :) 
Dziękuję Wam Kochani za komentarze wsparcia- bez nich byłoby ciężko ;)

Powoli acz stanowczo zabieram się za tworzenie części trzeciej serii "Polskie Retro". Trzeciej i na razie ostatniej, ale jeśli chcecie by powstała jeszcze takowa o muzyce lat 70-tych to proszę dajcie znać! :)

A na koniec jako bonus muzyczny - Janusz Gniatkowski i Jan Denek i "Bella, bella donna" :)

 

Całuję,
Lilly



środa, 15 maja 2013

Sweet World of S obchodzi swoje pierwsze urodziny!

Kochani!

Jak wiecie blog Kochanej S. jest mi bardzo bliski, jak i ona sama :) była i jest nieocenioną pomocą wśród blogowych nowości i technicznych historii :) Szczerze mówiąc nie wiem, jak ona to wszystko ogarnia, ale jest mym niedoścignionym wzorem, jeśli idzie o prowadzenie bloga i gotowanie ;) 

 

Nadeszła ta wiekopomna chwila kiedy S. zaczęła raczkować i postanowiła z tej okazji zorganizować dla Was konkurs - a wierzcie mi - jest o co się starać! Sama już podwinęłam rękawy, robię listę zakupów i biorę się do roboty, choć kuchareczka ze mnie przeciętna ;)

Koniecznie wejdźcie na jej blog i sprawdźcie co dla Was przygotowała :)


Trzymam za Was kciuki! Powodzenia!

Lilly

poniedziałek, 13 maja 2013

Jeśli retro, to czy tylko zagraniczne? - część pierwsza

Kochani,

ostatnimi czasy zastanawiałam się dlaczego tak popularne jest retro w wersji amerykańskiej, brytyjskiej czy francuskiej a swego nie doceniamy. Znamy przecież nie jeden utwór Elvisa Presleya, Louisa Armstronga, Dalidy, Deana Martina czy nieśmiertelnego Franka Sinatry - i wspaniale, bo jest to przecież niesamowita muzyka. To samo dzieje się w przypadku kina - Marilyn Monroe, Jane Russell, Paul Newman, Marlon Brando, Audrey Hepburn - te nazwiska można wymówić ciurkiem, bez przerwy nawet na chwilę oddechu. A teraz zadam podchwytliwe pytanie - czy jesteśmy w sanie wymówić na jednym oddechu nazwiska polskich muzyków czy aktorów i aktorek lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych? To właśnie im chciałabym poświęcić ten wpis, choć zapewne wielu pominę. Dzisiaj będzie o naszych własnych, często lepszych od zagranicznych artystach :)

Zacznijmy więc od początków. Dziś bierzemy na tapetę lata 20-ste i 30-ste XX wieku, czyli w Polsce okres międzywojenny, podczas którego nastąpił rozkwit piosenki i filmu. To właśnie dzięki temu okresowi artyści od lat 50-tych, 60-tych aż do dziś czerpali i czerpią pełnymi garściami. Najsłynniejsze utwory tamtych lat były, są i będą nadal przerabiane czy re-aranżowane.

Panie i Panowie - oto śmietanka artystycznej sceny lat 20-stych i 30-tych! :)

Adam Aston (ur. 1902 r. w Warszawie) a właściwie Adolf Loewinsohn był jednym z najpopularniejszych polskich piosenkarzy okresu międzywojennego. Swoją karierę rozpoczął dzięki Henrykowi Warsowi, który to zainteresował go piosenką. Śpiewał aż w trzech językach - po polsku, hebrajsku i po żydowsku. W 1930 roku oficjalnie wstąpił do Chóru Warsa, z którym związany był do końca jego działalności. Następnie występował jako solista w kabaretach i rewiach tj. Stara Banda, Morskie Oko czy Hollywood. Ogromną popularność przyniosły mu tanga "Każdemu wolno kochać", "Jesienne róże", "To nie była miłość" albo "Jest jedna jedyna". Wykonywał też jedną z najbardziej popularnych piosenek tamtego okresu "Ach jak przyjemnie", której możecie posłuchać już teraz :) Słucha się bardzo przyjemnie ;)




W sumie Adam Aston nagrał około 960 utworów, a także wystąpił w kilku filmach. Najpopularniejszymi spośród nich były "Dwie Joasie", w którym zagrał obok Aleksandra Zelwerowicza i Jadwigi Smosarskiej oraz "Manewry miłosne", w którym wystąpił obok Toli Mankiewiczówny, Ludwika Sempolińskiego i Aleksandra Żabczyńskiego. 

Po wybuchu II wojny światowej Adam Aston początkowo występował z Henrykiem Warsem i jego orkiestrą we Lwowie, a później w Teatrze Wojskowym II Korpusu gen. Władysława Andersa prowadzonym przez Feliksa Konarskiego. Po wojnie Aston nie wrócił już do Polski. Początkowo pozostał na emigracji w południowoafrykańskim Johannesburgu, a od 1960 roku pozostał w Londynie, w którym mieszkał już do końca życia.

Eugeniusz Bodo a właściwie Bogdan Eugène Junod, przyszedł na świat w 1899 roku, prawdopodobnie w Genewie. Bodo był synem szwajcarskiego inżyniera i impresaria teatralnego Teodora Junod, który był właścicielem łódzkiego kina "Urania" oraz polskiej aktorki, Jadwigi Anny Doroty Dylewskiej, więc od najmłodszych lat wychowywał się w pobliżu sceny. Swój pseudonim sceniczny stworzył, łącząc pierwsze sylaby dwóch imion – matki (Dorota) i swojego (Bogdan). Polskę podbił już jako Eugeniusz Bodo – piosenkarz, aktor i tancerz, gwiazda estrady, amant zdobywający bez większego trudu serca kobiet. Jego utwory – "Umówiłem się z nią na dziewiątą", "Ach te baby", "Już taki ze mnie zimny drań" czy "Sex appeal" – śpiewane są do dziś, choć niestety są one zazwyczaj rozpowszechniane w nowych aranżacjach. 

Wybuch drugiej wojny światowej, jak wspomnianemu wcześniej Adamowi Astonowi, pokrzyżował barwne życie i plany na przyszłość. Uciekając przed rzeczywistością wojny, Bodo schronił się we Lwowie, skąd planował pojechać do stanów Zjednoczonych. Miało mu w tym pomóc jego szwajcarskie obywatelstwo, którego się nigdy nie wyzbył, a o którym niewiele osób wiedziało.


Jeden z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych artystów okresu międzywojennego w czerwcu 1941 roku zaginął bez śladu. Ze względu na niekończące się wersje zdarzeń, które nawzajem się wykluczały, postać Eugeniusza Bodo obrosła legendą. Dopiero po wielu latach udało się ustalić faktyczny bieg wydarzeń - posługujący się szwajcarskim paszportem Bodo, który często podróżował po świecie, wreszcie postanowił wyjechać z ogarniętego konfliktem kraju. Niestety został zatrzymany przez NKWD, a potem oskarżony o szpiegostwo. Został osadzony w więzieniu i był poddawany okrutnym torturom, a potem, schorowany i bliski śmierci, został zesłany do łagru, gdzie w 1943 roku zmarł z głodu i wycieńczenia.

Poniżej Eugeniusz Bodo i "Sex appeal"


 oraz "Już taki ze mnie zimny drań"




Jan Kiepura urodził się w 1902 roku w Sosnowcu. Wbrew pozorom początek jego wielkiej kariery nie miał miejsca w Warszawie czy Krakowie, lecz w Wiedniu. Spośród wszystkich śpiewaków okresu międzywojennego, można swobodnie zaryzykować stwierdzeniem, że cieszył się największą na skale międzynarodową sławą oraz popularnością. Odnosił sukcesy na deskach czołowych teatrów świata, ekranach kin, ale przede wszystkim w salach koncertowych. Pomimo oszałamiającej kariery Jan Kiepura zawsze mówił o sobie, że jest prostym chłopakiem z Sosnowca i tak też się utarło. Można rzec, że "Chłopak z Sosnowca" stał się swoistego rodzaju pseudonimem Kiepury. 

Był jednym z pierwszych śpiewaków, którzy nawiązywali kontakt a nawet dialog z publicznością. Kiedy proszono go, aby zaśpiewał - nigdy nie odmawiał, a co ciekawsze potrafił zrobić to na ulicy, dachu taksówki, na schodach gmachów operowych czy na balkonie. Dzięki owej łatwości nawiązywania kontaktu z publicznością, Jan Kiepura wyprzedził swój czas. Takie tuzy muzyki operowej, jak Jose Carreras, Placido Domingo czy Luciano Pavarotti sami uskuteczniają jego metody i równocześnie podkreślają, że wzorem dla nich był, jest i będzie Jan Kiepura



Ciekawostka: z gaży, jakie Jan Kiepura dostał występując na scenach świata wybudował willę "Patria" w Krynicy - Zdroju, która kosztowała go trzy miliony dolarów! Pod koniec lat trzydziestych zostało tam nakręconych kilka filmów, a od 1967 roku odbywa się tam rokrocznie Europejski Festiwal im. Jana Kiepury.






Tadeusz Olsza urodził się w 1895 roku w Warszawie. Był to wybitny aktor filmowy, kabaretowy i sceniczny; jak również śpiewak, tancerz i reżyser. Był jednym z najpopularniejszych aktorów kabaretowych i rewiowych Warszawy. Wykonał piosenkę Ja mam ciocię na Ochocie, która później okazała się wielkim przebojem.

Do swoich ról w olbrzymiej ilości monologów i skeczów ten ambitny aktor zawsze przygotowywał się wyjątkowo starannie. Na przykład: kiedy miał wystąpić w roli sędziego w skeczu "Zieleniak", Tadeusz Olsza był stałym bywalcem sądu przez kilka tygodni. Zaangażowanie opłaciło się - "Zieleniak" okazał się szlagierem, który bawił stołeczną publiczność przez długi czas. 

W czasie kontraktu z Teatrem Syrena Olsza prezentował monologi oraz wykonywał piosenki w kabarecie Szpak a równocześnie stale współpracował z Polskim Radiem i Telewizją, w której występował w "Kabarecie Starszych Panów". 

Tadeusz Olsza w piosence "Takie coś".


Hanka Ordonówna a właściwie Maria Anna Pietruszyńska urodziła się w 1902 roku w Warszawie. Swą charyzmatyczną osobowość podkreślała przez całe swoje życie. Nosiła wydekoltowane sukienki, a także - jako jedna z pierwszych w Polsce - spodnie. W większości sama projektowała swoje kostiumy sceniczne. Kapelusze nosiła na bakier. Był to sposób na ukrycie pod nimi blizny na skroni, która została po niecelnym strzale, kiedy chciała odebrać sobie życie, po tym jak opuścił ją ukochany Janusz Sarnecki. Chęć ukrycia tego co szpecące, czyli noszone na bakier kapelusze okazały się być nowym trendem w modzie.

Karierę rozpoczęła jako tancerka w 1915 roku w warszawskim Teatrze Wielkim a od 1916 roku zaczęła używać pseudonimu Ordonówna.

Sama układała teksty wielu piosenek, a także śpiewała w kilku językach.

W 1931 roku wyszła za mąż za hrabiego Michała Tyszkiewicza. Rodzina wybranka początkowo niestety nie akceptowała Ordonówny a związek z nią uważano za typowy przykład mezaliansu.

W 1939 roku Ordonówna została osadzona na Pawiaku a z więzienia wydobył ją mąż. Niedługo potem osiedli na Wileńszczyźnie w rodzinnym majątku Tyszkiewicza. W latach 1940-41 Ordonówna grała w Polskim Teatrze Dramatycznym w Wilnie. Nie cieszyła się jednak długo wolnością. Najpierw sowieci zabrali jej męża, później ona sama dostała się w ręce NKWD, które to zesłało ją do łagru w Uzbekistanie. Na mocy układu Sikorski-Majski została uwolniona i wtedy zajęła się pomocą dla polskich sierot. W 1942 roku jako opiekunka dzieci polskich udała się z II Korpusem Polskim na Bliski Wschód. Uratowała, wywożąc z ZSRR, kilkaset polskich dzieci z deportowanych rodzin.

W czasie wojny odnowiła się jej gruźlica płuc, na którą zapadła w 1937 roku. Choroba zmusiła artystkę do osiedlenia się w Hajfie, potem przebywała przez pewien czas w Indiach, wreszcie w ostatnie lata życia spędziła w Bejrucie. Artystka zmarła 8 września 1950 roku. Trumna z jej prochami wróciła do kraju dopiero po czterdziestu latach.
"Miłość Ci wszystko wybaczy"


"Na pierwszy znak"




Zofie Terne urodziła się 1909 roku w miejscowości Równe. Zadebiutowała piosenką "Tyle jest miast" i przez lata współpracowała z muzykami oraz warszawskimi teatrzykami i kabaretami, jak również występowała w filmach muzycznych. W 1939 roku została aresztowana przez Niemców i otrzymała nakaz powrotu do swojego rodzinnego miasta, lecz już od 1940 roku była członkinią zespołu artystycznego II Korpusu Polskiego generała Andersa.

Jesienią 1945 roku Terne wyjechała do wielkiej Brytanii i występowała zarówno na polskich scenach w Londynie, ale także na wszelkich scenach polonijnych na świecie. Współpracowała z Radiem Wolna Europa i polską sekcją stacji BBC. Terne zmarła w Londynie w 1987 roku i tam tez została pochowana.


Początkowo myślała o karierze śpiewaczki operowej, lecz przeszkodą w spełnieniu tych młodzieńczych marzeń i aspiracji był jej niski wzrost. W późniejszym czasie stał się on jednak jej wielkim atutem. Jak sama później śpiewała : "Taki już mój los, że Pan Bóg zamiast wzrostu dał mi głos".
Przez społeczność nazywana była małym słowikiem Warszawy, zaś jej interpretacje piosenek określano małym teatrem.

Przed Państwem Zofia Terne w utworze "Nikt tylko Ty".




Henryk Wars urodził się w Warszawie w 1902 roku. Cała jego rodzina była bardzo muzykalna - jedna z sióstr była śpiewaczka La Scali, druga natomiast była pianistką.

Wars pracował w wytwórni płyt gramofonowych Syrena Rekords, ale niedługo potem zajął się komponowaniem muzyki, co w niedługim czasie zaowocowało pisaniem piosenek dla takich gwiazd jak Eugeniusz Bodo, Hanka Ordonówna czy Zula Pogorzelska.

Wars brał udział w wojnie, dostał się do niemieckiej niewoli, z której udało mu się uciec. W 1940 roku przyjechał do Lwowa, w którym założył polski big band. Wraz z armią generała Andersa Henryk Wars przewędrował Bliski Wschód, Iran i Włochy. Po demobilizacji na stałe zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, i tam po trudnym początkowym okresie, zaczął współpracę z producentami filmowymi w Hollywood. W 1963 roku skomponował muzykę do filmu "Flipper". Jego piosenki śpiewali m.in. Doris Day, Bing Crosby, Brenda Lee czy Diana Shore. Niestety dziś w Polsce jest on całkiem zapomnianym kompozytorem a szkoda, bo stworzył wiele przepięknych melodii, z których korzystamy i dziś.

"Tylko we Lwowie" autorstwa Henryka Warsa


jak i "Już nie zapomnisz mnie"


***

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym wpisem i że jest to dla Was tak samo fascynujące, jak i dla mnie :) Może te piosenki nie mają super cyfrowego brzmienia, ale mają duszę. 


Na koniec dorzucę Wam jeszcze piosenkę oryginalnie śpiewaną przez Aleksandra Żabczyńskiego i Tolę Mankiewiczównę, lecz nie udało mi się jej znaleźć. Dlatego "Powróćmy jak za dawnych lat" w wykonaniu Janusza Popławskiego. Miłego słuchania! :)



PS - jest to chyba póki co mój najdłuższy wpis ;)
PS 2 - w kolejnej części muzyka polska lat 50-tych!
Całuję,
Lilly

wtorek, 7 maja 2013

Bullet Bra

Kochani,

dziś postanowiłam przybliżyć i Wam i sobie też ;) temat bullet bra, czyli staników-pocisków. W końcu jakby nie było, był to ważny element kulturowy tamtych lat, no i nieodłączna część bielizny :)

Zacznijmy od podstaw - bullet bra, czyli stanik-pocisk, jak sama nazwa wskazuje jest rodzajem damskiej bielizny :) Po raz pierwszy zostały one użyte w latach czterdziestych a niedługo potem były już nieodłącznym elementem garderoby każdej kobiety. Biustonosze te pozostawały popularne przez lata pięćdziesiąte, sześćdziesiąte a nawet siedemdziesiąte. Stanik ten wziął swoją nazwę od stożkowatego kształtu miseczek, które przypominają ni mniej, ni więcej a czubki kul. Były one szczególnie popularne w erze pin-up, gdy gwiazdy Hollywood, w tym Marilyn Monroe, Jane Russell czy Lana Turner zaczęły się w nich pojawiać.

Choć biustonosz-pocisk ostatecznie stracił popularność, a to głównie ze względu na zmianę technik produkcji i trendów mody, to nadal istnieją fanki i fani tej zabytkowej bielizny - tacy jak my :)  Został on zaprojektowany, aby zapewnić lepszy większy kształt oraz wsparcie dla kobiecych piersi. Biustonosze te były zazwyczaj wykonywane z satyny lub nylonu i składały się z kilku okrągłych kawałków materiału, czasami połączonych tzw. szprychami, które rozciągały się od środka każdego czubka po zewnątrz.

Jako, że staniki-pociski zostały spopularyzowane przez aktorki i modelki tamtych lat a noszone były one pod krótkie i ciasne sweterki, doprowadziło to do powstania nowego stylu w modzie - tzw. "sweater girl". Kształt kobiecego biustu podczas noszenia tego typu bielizny był dodatkowo podkreślany i uwydatniany, jeśli kobieta zakładała właśnie taki sweterek. 

Jeśli chcecie same spróbować, jak to jest nosić bullet bra, istnieje kilka wskazówek, które warto zapamiętać:

 nowoczesna odzież nie jest dostosowana do kształtu stanika pocisku, więc trzeba przy okazji zaopatrzyć się w odpowiednie ubranie

musicie być przygotowane na zdecydowanie więcej uwagi i atencji, jaką mijający Was na ulicy panowie będą poświęcali Waszym piersiom :)

mówi się, że kobiety o bujniejszym biuście nie będą czuły się komfortowo w bullet bra 

ten styl wykorzystuje więcej materiału co powoduje, że budowa stanika jest mocniejsza. Niektóre kobiety odczuwają w nich większy komfort niż kiedykolwiek wcześniej. Same biustonosze mogą wyglądać na dość niewygodne, bo bullet bra unosi nieco biust oraz utrzymuje z dala od ciała, co z kolei zmniejsza pocenie

spróbujcie założyć do bullet bra króciutki sweterek, który dodatkowo jest zwężany w talii. Można do tego dodać cieniutki pasek założony na wysokości talii i własnie uzyskałyście wygląd "sweater girl" :)
 
Mam nadzieję, że ten krótki przewodnik po stanikach pociskach przypadł Wam do gustu. Ciekawa jestem natomiast czy jesteście chętne do założenia takowego na siebie i ewentualnego postrzelenia jakiegoś Pana? ;) A co myślą w tej materii Panowie? Czy chcieliby, aby damy ich serc nosiły właśnie taka bieliznę?


 Lilly

Mari Blanchard - Sweater Girl


Violetta Villas
 
 Marilyn Monroe


i coś na koniec ;)