piątek, 7 grudnia 2012

Farbowanie

Moje Kochane,

muszę się Wam tym pochwalić :) Otóż wczoraj postanowiłam trochę zaszaleć i nieco zmodyfikować swój kolor włosów. Bez nadmiernych szaleństw (póki co przynajmniej ;) i chciałam rozjaśnić swoje włosy o jeden, dwa odcienie :) W tym celu kupiłam farbę w drogerii i żwawym, acz obolałym krokiem ruszyłam do domu, aby zostać średnia blondynką ;) 



Kiedy R. zobaczył pudełko z farbą koniecznie chciał sam mi ją położyć i żadnym sposobem nie dało się go od tego odwieść - z resztą po co, skoro sama nie musiałam jej nakładać? ;) 

Wszystko pięknie ładnie, tylko kiedy założyłam okulary, jak mój Ukochany R. zakończył działania o mało się nie przewróciłam! Nie dość, że farba wcale nie była jaśniejsza od moich włosów, to na dodatek całe czoło miałam wysmarowane brązowa mazią! :) w te pędy zaczęłam je wycierać (nie powiem, w lekkiej panice, że w dniu następnym pójdę do pracy z torbą na głowie ;) wacikiem i... jakoś dało radę :)

Czoło zostało uratowane, ale włosy, a raczej ich kolor, już nie.. Niestety zamiast odcieniu jaśniejszego, skończyłam z włosami o ton lub dwa ciemniejszymi :D I tu rodzi się wniosek: następnym razem pójdę do mojej Fryzjerki M., która na pewno połozy mi na głowę ten kolor, o który konkretnie mi chodzi :)

A może to po prostu jeszcze nie ten moment, w którym zacznę przeistaczać się w blond Lilly? ;)

Całuję Was :*
Brązowa Lilly

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz