poniedziałek, 20 maja 2013

Jeśli retro, to czy tylko zagraniczne? - część druga

Moi Kochani,  

jak obiecałam tak zrobiłam. Witam Was serdecznie przy drugiej odsłonie postu z cyklu "Jeśli retro..., czyli teraz Polska" :) Dziś na tapecie lata 50-te i to jak muzyka brzmiała i kształtowała się w tym trudnym, bo powojennym, okresie dla Polski i Polaków. Nie ma się co oszukiwać - Warszawa po praktycznie całkowitym zrównaniu z ziemią stawała powoli na nogi. W pełni historycznie odbudowywano Stare i Nowe Miasto, Trakt Królewski i jego okolice oraz większość pojedynczych budynków, lecz w pozostałych wypadkach budowano w duchu modernizmu i socrealizmu. Cała Polska z resztą wstawała z kolan i starała się odbudować swoje życie na nowo. Dlatego też okres lat 50-tych to trud i znój, praca dla ogółu, w którym trudno było o rozrywkę. Jednak w każdym czasie znajdzie się miejsce dla wspaniałych artystów, którzy swą twórczością ubarwiali szare życie naszych dziadków czy rodziców.

Oto Wielka Piątka lat 50-tych! :)

Choć występował jeszcze przed wojną, postanowiłam, że przedstawię go Wam właśnie w tym wpisie. Moim drodzy - nieśmiertelny Mieczysław Fogg.

Właściwie nazywał się Mieczysław Fogiel i pochodził z Warszawy. Jak już wspominałam, jego kariera rozpoczęła się w okresie międzywojennym, ale trwała nieprzerwanie przez kilka dziesięcioleci!

Fogg w 1922 roku śpiewał w chórze w kościele Świętej Anny, gdzie podczas próby dostrzegł go Ludwik Sempoliński i skierował na naukę śpiewu do profesora Jana Łysakowskiego. W 1926 roku przyjął pseudonim artystyczny "Fogg" i rozpoczął pracę zarobkową chałturząc na ślubach i pogrzebach.

Swój debiut jako piosenkarza miał w chórze Dana, z którym to w późniejszych latach koncertował za granicą, m.in. w Estonii, Niemczech czy w Stanach Zjednoczonych. Dopiero po odejściu z Chóru zadebiutował jako solista i zwyciężył w ogólnopolskim plebiscycie Słuchaczy Polskiego Radia.


Po wojnie prowadził przy ulicy Marszałkowskiej 119 własna kawiarnię artystyczną "Cafe Fogg" oraz"Fogg Record", jednak obie te firmy zostały znacjonalizowane i wkrótce zakończyły swa działalność.
kierował wytwórnią płyt gramofonowych

O 1946 roku Mieczysław Fogg występował z własnymi recitalami i w programach estradowych. W 1958 roku ponownie zwyciężył w plebiscycie Polskiego Radia na najpopularniejszego piosenkarza roku.

Ciekawostka: Po śmierci Maurice'a Chevalier'a w 1972 roku, Mieczysław Fogg był najstarszym występującym piosenkarzem świata - miał wtedy 71 lat.

Jego kariera trwała ponad 60 lat i wystąpił na blisko szesnastu tysiącach koncertach.

W 2008 roku z inicjatywy wnuka Fogga - Michała - powstała kompilacja z nowymi aranżacjami jego piosenek. Płyta "Cafe Fogg" odniosła sukces, w związku z czym rok później wydano jej kontynuację.



***



Następną osobistością, o której trzeba napisać jest - jak o nim mówiono "najbardziej warszawski polski pieśniarz i pisarz", "bard z Czerniakowa". Czy te słowa wstępu coś Wam mówią? Jeśli tak to cudowanie, jeśli nie - już nadrabiamy! Panie i Panowie -  Stanisław Grzesiuk!

Mam do niego ogromna sympatię, może dlatego, że oboje jesteśmy Warszawiakami, a może dlatego, że jego twórczość (czy to śpiew, czy pisarstwo) było po prostu autentyczne.

Grzesiuk to autor autobiograficznej trylogii literackiej, która przyniosła mu ogromną popularność - to "Boso, ale w ostrogach" o życiu w międzywojennej Warszawie na Czerniakowie (pozycja obowiązkowa dla każdego kto kocha stolicę ;), "Pięć lat kacetu" o jego przejściach w obozach koncentracyjnych oraz "Na marginesie życia", gdzie opisuje swoje zmagania z gruźlicą (wbrew pozorom chorych na tę chorobę było wówczas bardzo dużo). Przede wszystkim Stanisław Grzesiuk był popularyzatorem przedwojennego folkloru stolicy i gwary warszawskiej. Grał na bandżoli i mandolinie, a najpopularniejsze piosenki w jego wykonaniu to "Siekiera, motyka", "Bujaj się Fela", "U Cioci na imieninach", ale moją ukochaną i równocześnie bardzo znaną jest "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka".

Cechowała go ogromna miłość do stolicy. Zaraz po wyzwoleniu Mauthausen przez armie amerykańską, Grzesiuk praktycznie natychmiast wrócił do Warszawy.

Jeszcze większą popularność przyniosły mu nagrania radiowe i telewizyjne, w których to wygłaszał z charakterystycznym akcentem barwne gawędy o życiu w przedwojennej Warszawie. Przeplatał to własnymi interpretacjami piosenek śpiewanych zarówno przed wojną, jak i podczas okupacji. Stanisław Grzesiuk ujął słuchaczy nie tylko wykonaniem utworów, lecz bijącą z nich prawdziwością.

Niestety jego walka z gruźlicą została przegrana i zmarł na nią w wieku zaledwie 44 lat. Jednak na szczęście jego twórczość powróciła i to w bardzo różnych interpretacjach. W latach 80-tych Operetka Warszawska wystawiła musicalową adaptację książki Grzesiuka "Boso, ale w ostrogach", a dekadę później założony przez Muńka Staszczyka zespół Szwagierkolaska odniósł ogromny sukces. W ostatnim czasie prawdziwa furorę zrobił Projekt Warszawiak, który zaprezentował swoją wersję utworu "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka".

Stanisław Grzesiuk i jego twórczość na powrót stała się symbolem warszawskiego folkloru. Nowe życie znalazły tez jego oryginalne wykonania, jak wielokrotnie wspominane już "Nie masz cwaniaka...", które można usłyszeć na stadionie Polonii po każdym wygranym meczu.

 "Możesz mnie chamem zwać, możesz mi w mordę dać
Lecz od stolicy wont, bo krew się będzie lać
Wiec znakiem tego, nie bądź lebiegą
Przyhamuj buzię i nie gadaj więcej nic"

fragment piosenki "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka"

                              
***


Kolejna na naszej liście najpopularniejszych muzyków jest Maria Koterbska zwana "dama polskiej piosenki" i "piosenkarką wesołą jak swing". Sama Koterbska mówiła w jednym z wywiadów "Swing był moim życiem, a Ella Fitzgerald i Frank Sinatra - chlebem powszednim".

Piosenkarka choć karierę zaczynała po wojnie, to tak na prawdę największą popularność zdobyła w latach 50-tych. Zadebiutowała w sylwestrowy wieczór a potem jej kariera zaczęła nabierać tempa. Podczas tej dekady stale bywała w bardzo popularnej audycji katowickiego radia "Melodie Świata", w którym to stałym punktem były piosenki w jej wykonaniu.

Tak o Marii Koterbskiej mówił Wojciech Młynarski - "Maria Koterbska to był dla mojego pokolenia głos, który rozjaśniał straszną nudę i szarość czasów socrealizmu. Była pierwszą polska piosenkarką swingującą po polsku. Śpiewała bardzo nowocześnie, po amerykańsku".

Była przez dwa sezony związana z Teatrem Satyryków w Krakowie, a okres ten, jako dla artystki, był dla niej bardzo znaczący. Przyczynił się on do zmiany repertuaru jazzu na piosenkę aktorską.

Brała udział w rozmaitych imprezach estradowych w kraju i za granicą. Śpiewała w programach "Podwieczorek przy mikrofonie", "Zgaduj zgadula" i wielu innych cyklicznych audycjach.

Teksty do piosenek pisali dla Koterbksiej m.in. Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka czy wspomniany wcześniej Wojciech Młynarski.





***

Oto Marta Mirska - królowa polskiej piosenki lat 40-stych i 50-tych. Jest to pierwszorzędna postać w historii polskiej muzyki rozrywkowej, bowiem położyła ona kamień milowy i przetarła szlaki dla kolejnych pokoleń rodzimych artystów. Była dla nich niedoścignionym wzorem, który niestety odszedł z tego świata w zapomnieniu...

Marta Mirska już w czasie powojennym nagrywała wiele piosenek dla Wytwórni MEWA, najczęściej z akompaniamentem Orkiestry Braci Łopatowskich - tam też poznała swojego męża. Właśnie... Co do stanu cywilnego Marty Mirskiej, to według jej relacji byłby to już jej drugi mąż. Dlaczego tylko według jej relacji? Już przybliżam Wam historię. Otóż w 1939 roku miała wziąć cichy ślub z poznanym kilka lat wcześniej oficerem marynarki handlowej - Janem Zieleniewskim. Ona sama opisywała to jako miłość od pierwszego wejrzenia. Państwo młodzi planowali prawdziwy ślub zaraz po powrocie Zieleniewskiego z ćwiczeń wojskowych, lecz wojna pokrzyżowała ich plany, a sam pan młody zginął w pierwszych dniach kampanii wrześniowej.

Piosenkarka do końca swego życia wspominała swoją wielką miłość a nawet często podpisywała swoje listy aż trzema nazwiskami - swoim, Zieleniewskiego i drugiego męża - Reinigera.

Artystka była pierwszą wykonawczynią przeboju "Pierwszy siwy włos", jednak według Mieczysława Fogga, który wykonywał go jako drugi, to dzięki niemu piosenka ta zyskała tak ogromna popularność. Podczas premiery utworu Mirska bisowała aż 14 razy. Później, gdy wykonanie Fogga zyskało popularność, opowiadano jakoby w pewnej restauracji, podczas zakrapianej kolacji, Marta Mirska (a była ponoć osobą dość porywczą) miała rzucić się na Fogga z nożem w ręku, przewracając wszystko co było w jej zasięgu i krzycząc "Ty ...(tu padały niecenzuralne sformułowania) ukradłeś mi piosenkę!".

Innym popularnym wykonywanym przez nią utworem była "Zakochana Radiostacja" czy "C'est si bon".




***

Ostatnią w tym wpisie gwiazdą lat 50-tych jest Rena Rolska. Urodzona w Warszawie w 1932 roku od dziecka uwielbiała muzykę - uczyła się gry na fortepianie i śpiewała. W latach 50-tych rozpoczęła swoją karierę w chórze Polskiego Radia, a już w 1959 roku została solistką orkiestry tanecznej Jana Cajmera. W tym samym roku nagrała wielki przebój "Nie oczekuję dziś nikogo", który przyniósł jej bardzo dużą popularność.

W 1965 roku Rena Rolska po raz drugi wyszła za mąż za aktora i reżysera Mariana Jonkajtysa. Niestety w 1981 roku stracił on stanowisko dyrektora w Teatrze Rampa, a piosenkarka okazała wtedy niesamowitą z nim solidarność i zaprzestała śpiewania. Od tego właśnie czasu Rena Rolska poświęciła się życiu rodzinnemu i nie powróciła już do śpiewania.




*****

Część druga dobiegła końca i mam nadzieję, że była równie ciekawa co pierwsza :) 
Dziękuję Wam Kochani za komentarze wsparcia- bez nich byłoby ciężko ;)

Powoli acz stanowczo zabieram się za tworzenie części trzeciej serii "Polskie Retro". Trzeciej i na razie ostatniej, ale jeśli chcecie by powstała jeszcze takowa o muzyce lat 70-tych to proszę dajcie znać! :)

A na koniec jako bonus muzyczny - Janusz Gniatkowski i Jan Denek i "Bella, bella donna" :)

 

Całuję,
Lilly



4 komentarze:

  1. Wspieram i czekam na kolejną część! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A kolejna część się pisze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie się czyta i słucha warszawianko ;)
    p.s. nie mogę znaleźć pierwszej części :(
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Drogi, bardzo Ci dziękuję ;) takie komplementy nastrajają do dalszej pracy ;)

      a tu link do części pierwszej :)
      http://vintage-lillydivine.blogspot.com/2013/05/jesli-retro-to-czy-tylko-zagraniczne.html

      pozdrawiam serdecznie i całuję,
      Lilly

      Usuń