czwartek, 12 września 2013

Prekursorka Samby, czyli Carmen Miranda~!

Kochani,

w dzisiejszym poście chciałabym przedstawić Wam postać Carmen Mirandy - wielkiej prekursorki samby. Dlaczego ona? To wszystko przez moją Szaloną Instruktorkę Klaudię Łucyk, która sprawia, że zbieram po zajęciach płuca z podłogi :) Stwierdziłam, że to bardzo dobry pomysł napisać o niej coś więcej :)

Zanim jednak przejdziemy do konkretów zapraszam tych co nie znają Carmen, jak i tych którym nie jest obca, do wczucia się w klimat samby lat 40. :)


Będąc już po pierwszej fazie, czyli po tańcu w Tutti Frutti Hat, możemy przejść do kolejnej - równie istotnej :) 


Wizerunek Carmen jest naprawdę ikoniczny. Jej imię wywołuje od razu skojarzenie z karnawałem - fantazją tropikalnej ekstrawagancji. Ona sama stworzyła swój image, czyli turban pełen owoców, kwiatów, piór i co tam jej jeszcze wpadło w ręce ;) Spódnica wisiała na jej falujących biodrach i kołysała się z rytmem. Jej nagie ramiona zawsze były w ruchu. Miała na sobie dużo za dużo biżuterii - naszyjniki zawieszone jeden na drugim, kołyszące się zbyt duże kolczyki oraz nadgarstki przeładowane bransoletami - a to wszystko by wzbudzić zainteresowanie jej pełnymi gracji ruchami. Cała fantastyczna mikstura jej kostiumu niepewnie balansowała na niebotycznie wysokich platformach, które i tak nie powodowały zwolnienia jej energicznej i żywiołowej samby. Oto Carmen Miranda!

Wykreowana przez samą siebie Carmen była, delikatnie mówiąc, żywiołowa :) Ale jej życie prywatne wcale nie było karnawałem. Jej oszałamiające kostiumy, tryskające życiem występy oraz role komediowe stworzyły wrażenie niepoprawnie szczęśliwej kobiety. Jednak prawda o jej życiu nie jest tak jednowymiarowa. Odniosła wielki sukces, ale został ona przyhamowany wieloma rozczarowaniami, m.in. oskarżającymi o zdradę rodakami, jak  i chorobą. 


Mimo, iż na całym świecie znana była jako "Brazylijska  Seksbomba", Maria de Camo - bo tak nazywała się na prawdę - urodziła się w Portugalii w 1909 roku. Pochodziła z biednej rodziny. Jej ojciec, z zawodu fryzjer, postanowił przeprowadzić się do Rio de Janeiro, by tam zaznać lepszego życia. To tam Carmen dorastała. Szkołę rzuciła w wieku piętnastu lat i zatrudniła się w sklepie z kapeluszami. Kochała śpiewać już jako nastolatka i to właśnie wtedy zmieniła imię i nazwisko na to, pod którym znamy ja dzisiaj. Nagrała demo dla RCA Victor, które stało się pierwszym z wielu jej przebojów.

Samba w tamtych latach postrzegana była jako muzyka niższej klasy, ale za to była bardzo popularna. Carmen zaczęła robić ją po swojemu i stała się znana jako Królowa Samby - w tamtych latach była gwiazdą, którą spokojnie można by zestawić na równi z pozycją i sławą (choć nie talentem ;) Madonny. Zapowiadano ją jako "Niezwykłą Dziewczynę".

Kiedy impresario z Broadway'u Lee Shubert odwiedził Rio w 1939 roku, i ujrzał Carmen wykonująca swoje show w Casino da Urca. Natychmiast podpisał z nią kontrakt na występy w jego nowym musicalu "Streets of Paris". Umowa oznaczała, że przez lata będzie musiała oddawać 50% wszystkich zarobionych u Shuberta pieniędzy. Jednak wbrew pozorom nie był to wcale taki zły układ. Carmen Miranda w niedługim czasie stała się najwyżej opłacaną gwiazdą w Ameryce~! Mimo, iż była przygnębiona wizją opuszczenia Brazylii, Carmen wiedziała, że to była wspaniała możliwość nie tylko dla niej samej, ale także na promocję brazylijskiej muzyki i muzyków. Na Broadway'u stała się sensacją. Kobiety zaczęły naśladować wygląd i styl Carmen, a jeden ze sklepów miał odlew jej twarzy, więc wszystkie manekiny na wystawach wyglądały dokładnie tak samo jak ona~!


Po osiemnastu miesiącach od sukcesu w Ameryce, Carmen powróciła do Brazylii, gdzie została powitana na lotnisku przez tysiące fanów. Słusznie zakładała, że jej zaangażowanie w szerzenie kultury brazylijskiej zostanie docenione. Myliła się jednak. Prasa prawie ja ukrzyżowała, twierdząc że zdradziła swe korzenie i została zamerykanizowana. Premiera jej występu została przywitana lodowatą ciszą co ją załamało. Był to początek jej walki, aby spróbować przechylić szalę krytyki ze korzyść swej osoby.

Druga Wojna Światowa oznaczała że Stany Zjednoczone, odcięte od europejskich rynków, skoncentrowały się na Ameryce Łacińskiej. Zapoczątkowały "Politykę Dobrego Sąsiada". Carmen Miranda była wielką Hollywoodzką gwiazdą a rząd widział ją jako przydatne narzędzie propagandy do scementowania relacji między Stanami Zjednoczonymi a Ameryką Południową. To czego nie rozumieli, to nacjonalizm krajów latynoskich. Carmen wystąpiła wspólnie z Betty Grable w filmie "Down Argentina Way", który Argentyna uznała za obraźliwy i zakazała go wyświetlać. "Weekend w Hawanie" z Alice Faye i Donem Ameche, kolejny film z udziałem Carmen Mirandy, jej rodacy uznali za obraźliwy ze względu na fakt, iż zagrała tam ona Kubankę - według nich Miranda okryła hańbą Brazylię.


Pomimo krytyki, jakiej doświadczała w Ameryce Południowej, Carmen Miranda była jedną z najbardziej popularnych osobowości w Ameryce Północnej. Jej mocno naładowane energią numery ożywiały filmy, jak w "The Gang's All Here". W nim, reżyser Busby Berkley, stworzył legendarną sekwencję obejmującą setki chórzystek, mnóstwo bananów oraz Carmen Mirandę jako "The Lady in Tutti Fruitti Hat". Po tym, już do końca utożsamiano ją z bananami. Nawet film rysunkowy "Chiquita Banana" został oparty na jej image'u, aby promować sprzedaż tych owoców. Bystra kobieta biznesu, jaką była niewątpliwie Carmen, zarobiła na produktach opartych na jej wizerunku więcej niż jakakolwiek inna gwiazda. Żyła na wysokim poziomie. Sprowadziła swoją rodzinę z Brazylii, aby mieszkać razem z nimi w jej bogatym domu w Beverly Hills. Praktycznie każdy Brazylijczyk, który przyjeżdżał do miasta, mógł być gościem w jej domu. 


Kiedy wojna się skończyła, skończyła się również fascynacja Stanów Zjednoczonych Ameryką Południową. Pokazy Carmen Mirandy nie zmieniały się za bardzo, a powiew świeżości jaki wprowadziła nieco się już wyczerpał. Starała się wymyślić coś nowego, co przykułoby uwagę odbiorców, więc utleniła włosy i wystąpiła w podwójnej roli w filmie "Copacabana", wyprodukowanym przez jej nowego męża Davida Sebastiana. Jak się później okazało i na tym polu w życiu prywatnym nie poszczęściło się Carmen. Jej  małżeństwo po prostu nie było szczęśliwe. Kiedy jej filmowa kariera przygasała, Carmen wcale nie zwolniła tempa i przepracowywała się występując w klubach i programach telewizyjnych. Zaczęła zażywać tabletki nasenne oraz tzw. pigułki PEP, które można by porównać działaniem do amfetaminy. Ostatecznie dostawała napadów lękowych oraz cierpiała na ciężką depresję. Zmęczona i zrezygnowana Carmen wróciła do Brazylii, aby podreperować swoje zdrowie.


 Zdawało się, że stopniowo zaczęła wracać do siebie. Zanim jednak całkowicie odzyskała siły, powróciła do Stanów Zjednoczonych i swojego wyczerpującego harmonogramu występów. Obejmował on m.in. gościnny występ w programie telewizyjnym Jimmiego Durante. Podczas wykonania muzycznego numeru, upadła na kolana, lecz podniosła się i dokończyła rozpoczęty pokaz. Dla widowni i widzów mogło to wyglądać na element występu. Następnego ranka, będąc w domu, zmarła na niewydolność serca w wieku zaledwie 46 lat. 

 

Jej ciało zostało przetransportowane do Rio de Janeiro, gdzie też została pochowana. Z okazji pogrzebu ogłoszono w Brazylii żałobę narodową, a w kondukcie pogrzebowym wzięło udział około pół miliona ludzi.

Niedługo potem zbudowano w Rio muzeum na jej cześć, a w 1995 roku pował głośny film biograficzny "Carmen Miranda: Banana is my business".



Mit Carmen Mirandy utrwalany jest do dziś gdziekolwiek i kiedykolwiek odbywa się karnawał. Zawsze pojawiają się dziesiątki uczestników, którzy tańczą na ulicach ubrani tak jak ona: z turbanami na głowach ozdobionymi owocami,  w falistych spódnicach i masą biżuterii. Ale to właśnie jest duch Carmen Mirandy - żarliwa radość, która uczyniła ją Wieczną Królową Karnawału.

***

W piećdziesiąt lat po jej śmierci brazylijska edycja pisma Vogue zdecydowała się zrobić sesję zdjęciową poświęcona pamięci Carmen Mirandy. Oto niektóre z nich:











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz