środa, 5 czerwca 2013

Pin Up My Style :) Relacja po spotkaniu

Kochani,

kogo nie było - niech żałuje! Taka prawda i innej prawdy, powiadam Wam, nie ma :) 

Faktycznie spotkanie rozpoczęło się o godzinie 12, jednakże fakt, iż tego właśnie dnia postanowiłam wysprzątać wraz z Mamą i R. niesprzątaną prawie od dwudziestu lat piwnicę, sprawił że najnormalniej w świecie przybyłam z godzinnym opóźnieniem... Na szczęście udało mi się pozbyć chyba dwu-centymetrowej warstwy kurzu i pyłu z siebie i doprowadzić się do względnego porządku :)

Samo powitanie nie mogło być lepsze (choć jak przystało na mnie musiałam chwilę pobłądzić po piętrach ;) bo w drzwiach stanęła sama Retro Chick Chic i ze swym promiennym uśmiechem zaprosiła mnie do środka :) Równie dobrze - po uświadczeniu mnie swym wspaniałym uśmiechem - mogła mi zamknąć drzwi przed nosem a i tak stałabym tam cała w skowronkach ;)

Po wejściu zostałam oszołomiona ilością osób, które przyjechały oglądać wszystkie te przepiękne rzeczy! I aby nie zostać z niczym, rzuciłam się w wieszaki ;) Były tam wspaniałe gorsety i pasy od Grety i od Vermilion Corsets, piękne sukienki z Brit Style oraz prawdziwe dzieła sztuki stworzone przez Mashę.
Na dobrą sprawę trudno było się zdecydować, w którą stronę najpierw pójść, ale wybrałam Brit Style. Choć dobrze wiem, że ich ceny nie są zbyt niskie, to skuszona przez Retro Chick Chic i jej diabolicznymi podszeptami o rabacie, wzięłam dwie sukienki pod pachę - pierwsza, którą widzieliście już pewnie na FB jest przylegająca do ciała i dość różowiutka, druga natomiast była czarna w białe groszki i de facto w typowym dla lat 50-tych stylu. Po przymiarce ze stuprocentową pewnością orzekłam (sama do siebie ;), że obie bardzo mi odpowiadają ;) Ale co z tego, skoro budżet tak ograniczony? Jedna po prostu musi poczekać do następnej wypłaty - innej rady nie ma ;)  Która została zakwalifikowana jako ta druga? Ano czarna w białe groszki - ale jeszcze trafi w moje łapki :)

Kiedy nieco się wahałam przy decyzji o zakupie sukienki, trafiłam w mały składzik "wymienię lub sprzedam". Gdyby nie fakt, że przyniesione buty były na mnie za duże, jak i poniektóre ubrania, to na pewno wyniosłabym stamtąd zdecydowanie więcej :) W momencie, gdy przeglądałam wieszaczki, nawiązała się rozmowa z osobą, z którą od razu poczułam swoistą więź... Nieco mnie to zastanowiło, ale nie ma to jak pozytywne odczucia! :) Od słowa do słowa, Bogna stwierdziła, że podaruje mi swój przepiękny żakiet, w którym nota bene nie wiem czemu już nie chodzi... W tym miejscu raz jeszcze, z całego serca, chciałam Ci Kochana podziękować! Jak się później okazało, owa więź, którą poczułam do Bogny na spotkaniu, miała swoje uzasadnienie - obie pobieramy/łyśmy nauki w jednej z najfajniejszych szkół języka francuskiego w Warszawie :) Jednak swój do swego ciągnie ;)

W myślach podliczyłam swoje wydatki na sukienkę :) Przytłoczyła mnie nieco ta myśl, ale kiedy na nią spojrzałam wiedziałam, że musi znaleźć się w mojej szafie. Wiedziałam, ale żeby nieco ochłonąć postanowiłam napić się kawy w małym kawowym kąciku (wcale nie był taki mały, a ilość jedzenia po prostu przygniatała :) Tam spotkałam swoje dobre znajome z zajęć burleski i wspólnie napiłyśmy się przepysznej kawy (o tak!) od Pauliny pracującej na co dzień w 'Kafce'. Szczerze mówiąc nie jestem fanką zwykłej czarnej kawy, ale to co z nią zrobiła Paulina nie wymagało ani mleka, ani cukru!

Będąc nieco zaaferowana kawą całkiem nieświadomie skierowałam swoje krnąbrne ręce w kierunku wieszaków Mashy. Tak - z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że w sumie to powinnam była chwycić cały stojak i z nim wrócić do domu :) Tak nie zrobiłam, ale owszem chwyciłam jeden z wieszaków, na którym wisiała spódnica. Jej pastelowe kolory mnie zaciekawiły, więc postanowiłam ją przymierzyć. Czy był to dobry pomysł? Na pewno! :) Śliczna Ola z turbanem na głowie, która z resztą wystawiała biżuterię własnej roboty, zaopiekowała się mną i poradziła bym założyła jeszcze do tego halkę. I? Bingo! Trafiona zatopiona :) Grzecznie wszystko złożyłam i poszłam do Mashy złożyć swoje zamówienie :) Tu kolejne podziękowania dla Prawej Ręki~ czyli Oli! 

Byłam już przeświadczona, że nic innego nie wypatrzę a i moja kieszeń tak na tym nie ucierpi :) Jak bardzo się myliłam~! W sumie zbierałam się już do wyjścia i z zadowoleniem obserwowałam Niebieską Pati, jak przymierza po kolei chyba wszystkie ubrania Eweliny Ivy, kiedy w oka kącie dostrzegłam coś na kształt gorsetu. Okazało się to stanikiem, ale w bardzo gorsetowej postaci :) Cóż mogłam zrobić skoro na mnie pasował? Nic innego, jak go po prostu kupić! :) I takim oto sposobem Ewelina wróciła z pełnym portfelem i pustą torbą ;) w dużej mierze dzięki Pati :)

Niestety po godzinie 15 musiałam się zbierać, a szkoda bo dopiero co nadjechała Nina Holy :)

Tak oto wyglądała pokrótce moja wizyta na Pin Up Your Style u Retro Chick Chic. Czekam na więcej, bo było na prawdę fantastycznie :) A poniżej kilka zdjęć z tego wydarzenia.

Całuję Was mocno,
Lilly

Ewelina Ivy w błysku fleszy 

 Ewelina Ivy w gąszczu ubrań

 
Niebieska Pati i jej nowy nabytek
fot. Lilly

 Ciąg dalszy przymiarek Pati - w końcu trzeba dobrze wiedzieć co sie kupuje :)
fot. Lilly

Cygarniczka znana równiez jako Ola

 Cygarniczka znana równiez jako Ola
fot. Lilly

Retro Chick Chic, Masha i ja :)

 Paulina i jej przepyszna, acz dająca mocnego kopa kawa
fot. Lilly

I pilnujące całego zamieszania koty bojowe ;)
fot. Lilly

5 komentarzy:

  1. To była przede wszystkim cudowna okazja do spotkania, bardzo się cieszę, że się udało! To dzięki tobie i wszystkim tym świetnym ludziom, którzy przyszli. No i miło słyszeć, że tyle cudnych rzeczy dla siebie znalazłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Kochana Retro Chic Chick! Chyba musiałabym się bardzo postarać, aby nic nie znaleźć ;) ale że nie chciałam się starać, to wyszłam w sumie obłowiona ;) I bardzom z tego rada :D

      Usuń
  2. Sprzątanie piwnicy? Jakiej piwnicy? :D
    Wyglądałaś jak milion dolarów rodem z lat 60tych! :)
    A co do halki - nie ma wyjścia, halkę każda z nas powinna mieć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci Kochana dziękuję :))) milion dolarów? :) Szkoda, że tyle nie mam w kieszeni - wtedy wszystkie sukienki byłyby moje :D

      Tak, zgadzam się całkowicie - halkę mieć trzeba :)

      Usuń