piątek, 28 września 2012

Pytanie

Kochane, dziś dostałam komentarz od jednej z Was o tej treści:

"Lilly diVine, śledzę Twojego bloga i zastanawiam się nad swoją kobiecością, gdzieś ją chyba zatraciłam w wirze codziennych obowiązków i braku czasu,żeby o siebie zadbać. Czy czerwona szminka, sznur pereł i pończochy mogą to w jakikolwiek sposób zmienić ?
Co mogę zrobić,żeby znowu poczuć się piękną kobietą ?"


i choć odpisałam Anonimowej Kobiecie, to czuję, że odpowiedź była zbyt krótka i chciałabym ją uzupełnić. Mam nadzieję Kochana Anonimowa Kobieto, że to też przeczytasz :) a że rozwinięcie zainteresuje też i resztę z Was :)

Odnoszę wrażenie, że w dobie dzisiejszego pośpiechu i gonienia za wszystkim a w sumie za życiem, którego i tak nie mamy kiedy przeżyć, my Kobiety bardzo często zatracamy same siebie.Nie będę tu (przynajmniej dziś ;) wchodziła w dywagacje ideologiczne o feministkach i ich przekonaniach, bo nie o to tu chodzi. Zmęczone dniem codziennym marzymy tylko o tym, by założyć najszersze z naszej szafy spodnie i sweter i mieć wszystko w nosie. Często nie mamy czasu choćby umalować się do pracy. I tu mówię stanowcze nie! Kiedyś sama podchodziłam do tych kwestii jak do przykrego obowiązku, ale przestawiłam w sobie myślenie, że to ma być dla mnie, nie dla innych. Że to ja mam się dobrze ze sobą czuć. Nadal mam dni, kiedy dopada mnie chandra, ale wtedy trzeba zrobić ten pierwszy krok codziennego rytuału a potem już samo idzie - nałożysz podkład, to i umalujesz oczy, a jak umalujesz rzęsy to i nałożysz róż na policzki. Z tak pięknym makijażem, jak zajrzysz do szafy, to wybierzesz ubranie, które będzie podkreślało Twoje walory. Bo jak się czuć kobieco, jak ubieramy się w ciuchy, po których często można nas pomylić z mężczyzną. Jak czuć się kobieco, kiedy zamiast założyć butów nawet na malutkim niziutkim obcasie, zakładamy stare trampki albo ciężkie "wojskowe" buty - byleby było "wygodnie".

Czasem wystarczy założyć seksowną koronkową bieliznę, a nie stare barchany, aby poczuć się seksowną ;) a potem, krok za krokiem, dodawać kolejne małe rzeczy do naszego codziennego stroju. Zamiast spodni założyć sukienkę lub spódnicę. Zamiast luźnej koszulki, która deformuje i zasłania nasze atrybuty, założyć coś co podkreśla np. nasz dekolt. No i siła tkwi w dodatkach :) Założyć ładne kolczyki lub zawiesić perły na swej szyi - i od razu bije od nas kobiecością! :)

Droga Anonimowa - mam dla Ciebie pewien eksperyment, który czasem i sama stosuje - oczywiście zrobisz go, jeśli będziesz chciała :) Proponuję byś po powrocie do domu, wieczorem, założyła czarną lub czerwoną bieliznę - najseksowniejszą jaka masz w szufladzie ;) Dodała do tego pończochy, perły, założyła but na obcasie, ułożyła jakoś fajnie włosy (oczywiście nie mam na myśli godzinnego modelowania - po prostu coś ad hoc ;), umalowała mocniej oczy i usta, włączyła muzykę (najlepiej coś o lekkim erotycznym zabarwieniu), stanęła przed lustrem i... pobawiła się w swoim towarzystwie :) Rób co chcesz - tańcz, śpiewaj, rób uwodzicielskie miny. Nawet nie wiesz jak bardzo otwiera to Ciebie na swoją kobiecość. A jeśli masz mężczyznę, którego kochasz to tak go przywitaj - jestem pewna, że oszaleje z zachwytu! :)

Wszystko jest w naszych głowach i to tam trzeba przełamywać bariery, jakie nas trzymają :)

Jestem pewna, że uda Ci się na nowo odkryć swoją kobiecość i to już wkrótce! :)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz